czwartek, 28 lutego 2013

Tak walczę ze złem, walczę ze złem, a zło rośnie we mnie z każdym dniem.

Witajcie. Pozwoliłam sobie dziś ukraść cytat z "Partyzanta" Dżemu, bo w pewien sposób jest on związany z tematem dzisiejszego postu. Nie przypuszczała, że kiedykolwiek poruszę tu tematy religijne, ale po moich ostatnich 'przeżyciach' doszłam do wniosku, że gdzieś me smętne żale muszę wylać. Byłam sobie w kościele. Jako nie za bardzo zagorzała katoliczka, nie bywam tam często, ale zaliczam ostatni rok bierzmowania (by spełnić marzenie o białej sukni, księciu, koniu i żeby zabrzmiał marsz Mendelssohna). Czym powitał mnie ksiądz? Przecudownym kazaniem. Po prostu. O walce z homoseksualistami, biseksualistami, osobami zmieniającymi płeć. O tym, że trzeba to tępić w zarodku i że takich ludzi nie powinno się akceptować, tylko leczyć. Zaczynało się bardzo ciekawie. Pan ksiądz zaprosił nas później na kazanie dla trzecich klas. I moja szalenie głupiutka, ale urocza koleżanka Franciszka, zapytałam o to dokładniej (nie wspomnę, że jej składnia nie jest do końca perfekcyjna, heheh). Ksiądz nam wytłumaczył, że Bóg dał nam konkretną płeć i nie do nas należy decyzja,czy chcę się żyć w tym ciele, czy nie. Głupota do potęgi milionowej. Kościół jest niby dobry, pomaga ludziom, umacnia nas w więzi z Najwyższym, ale czego tak naprawdę uczy młodego społeczeństwa, którego w domach i szkołach uczy się akceptacji drugiego człowieka takim, jakim jest, tolerancji?


Panie księdzu! Czy lepszym rozwiązaniem jest to, aby osoba, która kocha tą samą płeć, była nieszczęśliwa, tylko dlatego, że nie może kochać kogo chcę? Czy lepszym rozwiązaniem jest, by ludzie źle czuli się w swoich ciałach, nie akceptowali samego siebie, czuli obrzydzenie i nienawiść? Czy lepszym rozwiązaniem jest, samotność, poczucie beznadziejności, porażki? Czy lepszym rozwiązaniem jest na końcu samobójstwo? Bo ludzie ta chcieli, bo Kościół tak chciał, bo to było inne, niecodzienne, niemoralne?
Nie. I to należałoby zmienić. Uczyć ludzi, a zwłaszcza tych młodych, jak szanować ludzi, żyć z nimi w przyjaźni, wspierać się nawzajem i pomagać sobie. Wiesz Panie księdzu, że to prędko nie będzie możliwe? Bo Wy i ta cała wasza papka religijna to jedna wielka hipokryzja. Walczycie ze złem, a jednocześnie sami nakręcacie innych, by zmieniali ludzi na siłę. To chore. Jestem pewna, że Jezus by tak nie postępował. I być może patrzy sobie teraz na Was z góry, załamuję ręce i nie wie, dlaczego zaczęliście wyprawiać takie cuda. Jest załamany i zażenowany. Żal mu Was. I mi też jest Was żal.

   


   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz